Wodorowe
Czy samochód z alternatywnym napędem może być fajną bryką? Toyota udowadnia, że nawet średniej wielkości sedan potrafi być cool – jeśli jest napędzany ogniwami paliwowymi. I jeśli przypomina DeLoreana z „Powrotu do przyszłości”.
Unoszone do góry drzwi typu gullwing, karoseria z nielakierowanej stali nierdzewnej i czarne matowe koła, a do tego licznik czasu i podręczny reaktor atomowy Mr. Fusion – każdy rozpozna DeLoreana przebudowanego na wehikuł czasu, którego filmowy doktor Brown unowocześnił wynalazkami z dalekiej przyszłości 2015 roku. Tylko że tym razem, to nie sportowe superauto z lat osiemdziesiątych, lecz całkowicie nowa Toyota Mirai, samochód na ogniwa paliwowe. Toyota opracowała swój stalowy koncept z okazji premiery modelu w Stanach Zjednoczonych, zorganizowanej w dniu przybycia Marty’ego McFly do naszych czasów.
Mirai à la DeLorean niestety nie trafi do produkcji, ale za to będzie można go obejrzeć podczas targów motoryzacyjnych SEMA w Las Vegas. Samochód wystąpił także w filmie „Napędzany przyszłością”, obok Michaela J. Foxa i Christophera Lloyda, odtwórców głównych ról w słynnej serii.
Pierwszy „Powrót do przyszłości” świętuje w tym roku 30. rocznicę. Toyota wybrała jednak na premierę Mirai datę przybycia do naszych czasów nastoletniego bohatera filmu. Druga część, w której wehikuł przeniósł Marty’ego i jego mentora do naszych czasów, trafiła do kin w 1989 roku. Warto pamiętać, że Toyota rozpoczęła prace nad samochodem na ogniwa paliwowe niewiele później, bo w 1992 roku. Pierwszy zestaw ogniw paliwowych firma opracowała w 1995 roku. Potrzeba było kolejnych 20 lat, żeby po zbudowaniu kilku wodorowych konceptów japońska marka mogła zaprezentować model produkcyjny i wprowadzić go na rynek. Kluczem do sukcesu było ograniczenie kosztów z niebotycznych do akceptowalnych. Toyocie udało się obniżyć koszty produkcji napędu na ogniwa paliwowe o 90% w porównaniu z koncepcyjnym modelem FCHV-adv z 2008 roku.
Wprowadzenie Toyoty Mirai na rynek w USA nie wiąże się dla Toyoty z żadnym ryzykiem – amerykański kontyngent modelu na ten rok został wyprzedany na pniu. W ciągu 2 miesięcy przedsprzedaży Toyota zebrała 1900 zamówień. Teraz wystarczy tylko dostarczyć samochody do ich właścicieli, co zajmie prawdopodobnie kilka tygodni.